Sir Alanowi Ayckbournowi, który w 1997 r. otrzymał tytuł szlachecki, jako jeden z najczęściej po Szekspirze wystawianych dramatopisarzy na świecie, zdarzyło się popełnić wyjątkowo nieśmieszną farsę science fiction. Jest rok 2025. Wśród wielu odmian superrobotów wyręczających ludzi w pracy, są również aktoidzi. Zastępują aktorów, grając m.in. w telewizyjnych tasiemcach. Jedna z uroczych aktoidek Emka, musiała nieco hojniej zostać zaprogramowana przez konstruktora. Pozwoliło jej to nie tylko grać uczucia, ale im także ulegać. Kłopot w tym, że zakochała się, i to z wzajemnością, w Adamie, początkującym scenarzyście, który pisze dla niej teksty. Adam jest - jakże by inaczej - człowiekiem. Na przekór wszelkim okolicznościom ta dalece niedopasowana para ucieka przed nieskrywaną wrogością otoczenia. Wbrew tytułowi w farsie Ayckbourna, przeniesionej właśnie na mały ekran przez Janusza Majewskiego, siły komicznej nie ma za grosz. Rzecz w tym
Tytuł oryginalny
Siła komiczna
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 225