W warszawskim Teatrze Współczesnym 12 listopada premiera "Udając ofiarę" braci Presniakow. Młoda dramaturgia rosyjska zdobywa szturmem polskie sceny. Z jakiej tradycji wywodzą się jej gwiazdy - zastanawia się w Dzienniku wybitny krytyk Jerzy Koenig. - Gdybym na co dzień siadał na widowni współczesnego rosyjskiego teatru, pewnie bym marudził podobnie jak wówczas, gdy trafia mi się być obserwatorem naszego życia teatralnego. A nawet bardziej. To było kiedyś imperium światowego teatru.
Najpierw wyrodny syn arcybogatego rodu przemysłowców moskiewskich Aleksiejewych poświęcił się manii teatralnej, zakładając w 1897 roku - po przyjęciu pseudonimu scenicznego: Stanisławski - pierwszy w Europie nowoczesny teatr repertuarowy. Wprawił nim w zachwyt Edwarda Gordona Craiga, uznanego za ojca XX-wiecznej epoki zwanej potocznie Wielką Reformą. Kilku uczniów Stanisławskiego do dziś uchodzi za geniuszy sceny. Oto pierwsi trzej, dla przykładu. Meyerhold - zabity przez bolszewików jako polityczny wróg ludu, a z dziejów teatru rosyjskiego wymazany jako wściekły formalista. W istocie był jedynym godnym tego tytułu twórcą nowoczesnej sceny narodowej w swej ojczyźnie. Wachtangow - ideolog studyjnej formy życia teatralnego, który jako twórca ledwie trzech wielkich przedstawień ("Eryka XIV", hebrajskiego "Dybuka", od którego zaczęła się Habima, i "Księżniczki Turandot") odkrył współczesny styl teatralnej groteski. Gdyby nie jego śmierć na raka w