"Hej Joe" Teatru Polonia na placu Konstytucji w Warszawie. Pisze Marcin Flint w Życiu Warszawy.
Wczoraj na placu Konstytucji Jan Janga Tomaszewski [na zdjęciu] zaprezentował swój rockowy spektakl "Hej Joe". Tak udany, że tchnął życie nawet w socrealistyczną architekturę. Pomysł wydawał się ryzykowny. Bo która muzyka nie zginie wśród ryku silników i syren ambulansów? Jak zaciekawić pospiesznie przemykających po placu ludzi? Jan Janga Tomaszewski znalazł na to sposób. Wystarczyły mu blues i rock, repertuar wystarczająco nieskomplikowany, by należycie wpisać się w miejską przestrzeń. Zwłaszcza że artysta dysponuje głosem tak męskim, jak tylko być może, odpowiednio chrapliwym, wyrobionym za sprawą lat aktorskiego doświadczenia. Dzięki niemu grubo ciosane historie z miejsc, w których nawet motyle są szare, dzień zaczyna się o szóstej od kefirka i wódki, by spędzić go na zarabianiu psich pieniędzy, nabrały wigoru. Nikomu nie przeszkadzało więc, że znany z ballady Hendriksa Joe mieszkał na Pradze i miał za żonę Zochę. Dobrze