"Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale" w reż. Janusza Józefowicza w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
"W szanujących się teatrach powinna istnieć zapadnia ze wstydu". Tę myśl nieuczesaną Stanisława Jerzego Leca dedykuję dyrekcji Opery Narodowej po sobotniej premierze "Zabobonu, czyli Krakowiaków i Górali" Karola Kurpińskiego. Problem zaczyna się od decyzji repertuarowej. Lec powiada również, że niejeden żelazny repertuar powinien pójść na złom. Rozumiem, że w tym roku przypada 150. rocznica śmierci Kurpińskiego (oraz 250-lecie urodzin Bogusławskiego, autora "Cudu mniemanego...", wedle którego powstało libretto "Zabobonu" ), ale nowoczesnego teatru nie da się zbudować na tym, co Norwid nazywał ironicznie "jubileatyzmem". Zwłaszcza gdy Kurpiński ma stanowić przeciwwagę dla Szymanowskiego, którego dyrekcja Opery, tak przywiązana do jubileuszy, spycha w cień (podczas premiery w sobotę wystawa poświęcona Szymanowskiemu była, oczywiście, nieczynna, a "Króla Rogera" trudno uświadczyć na afiszu). Przy całym szacunku dla Kurpińskiego - ranga artys