Mało zabawny dramat rodzinny z piosenkami, który nie ma wiele wspólnego z twórczością Hanocha Levina - o spektaklu "Shitz" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Ateneum w Warszawie pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.
Duża kanapa, pilot, telewizor. Dokładnie tyle potrzeba współczesnej rodzinie, aby stworzyć atmosferę domowego życia. Trójka bohaterów z obojętnymi i znużonymi twarzami wpatruje się w migający ekran, z którego emitowane są na zmianę wiadomości ze świata polityki, gospodarki i z wojennego frontu. W obliczu odbiornika toczą się rozmowy o wydaniu córki za mąż i wzroście ceny mięsa. Obie sprawy są jednakowo ważne, choć raczej należałoby powiedzieć - nieważne. Zajmowanie się nimi wynika bowiem z rytuału codzienności, a nie z wewnętrznych, indywidualnych potrzeb. Pod pozorami trywialnej historii o matrymonialnych kłopotach kryje się bolesna diagnoza sytuacji rodzinnej. We współczesnym świecie nie ma miejsca na bliskie uczuciowe związki, a ludzie kierują się wyłącznie własnym interesem. Na obrotowej scenie czwórka bohaterów próbuje osiągnąć swoje cele niezależnie od kosztów i ponoszonych ofiar. Każdy z nich ma swoją jasno określoną ro