W Warszawie rewolucji na razie nie ma, jest ewolucja - sezon teatralny podsumowuje Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Kiedy jesienią ubiegłego roku studenci warszawskich uczelni z grupy Trans-fuzja zorganizowali protesty przeciw martwocie stołecznych scen, nikt nie przypuszczał, że ich głos zostanie wysłuchany. Chcieli zmian w kierownictwie teatrów, które nie realizują swoich twórczych zobowiązań, oraz dopuszczenia do głosu młodych reżyserów i dramaturgów. Na znak protestu zapalili znicze pod teatrami, które uznali za martwe: Polskim, Ateneum, Współczesnym. Cześć środowiska na Trans-fuzję zareagowała histerycznie - oskarżono uczestników o brak smaku i udział w walce o dyrektorskie stołki. Władze Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej, na którym studiują inicjatorzy protestu, wezwały ich na dyscyplinujące rozmowy, w czasie których usłyszeli, że to nieładnie krytykować własnych profesorów. Jednak akcja Trans-fuzji odniosła skutek mimo nacisków środowiska. Po latach zastoju na warszawskich scenach zaczęły się zmiany. To jeszcze nie rewolucja, ale po