"Serotonina" Michela Houllebecqa w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Spektakl w Studiu nie jest dojmująco wierną adaptacją czy inscenizacją powieści, a może inaczej - wierny jest literą, ale nie duchem. To zdecydowanie zabieg zamierzony, acz trudno mi zrozumieć motywacje adaptatorów. Nasz bohater (w Studiu - bohaterowie) ma paradoksalnie niewiele wspólnego z literackim pierwowzorem, mimo, że dość wiernie powtarza jego słowa, Claude-Florent nie jest jednak taki jak ten grany przez Marcina Czarnika, ani taki jak - przez Romana Gancarczyka. Mężczyzna z książki ma głęboką depresję, świat mu dość poważnie ciąży, a życie i ludzie - jak to w depresji bywa - pozbawieni są sensu. Twórcy jakby mieli z tego wszystkiego bekę. Przerysowali też obie/jedyne kobiety, które naszego Claude'a-Florenta kochały i co ważniejsze - które kochał on. Zastanawiam się - po co? (Po co przerysowali, a nie po co kochał, naturalnie) Jest w spektaklu kilka momentów zabawnych, np. początek, zresztą dokładnie przepisany - o poszukiwaniu hote