Wielkie dramaty nawet osadzone mocno w realiach epoki, mają to do siebie, że stają się z czasem od tejże epoki całkiem niezależnie i przerastają w poetycko-filozoficzne uogólnienie. Rolą teatru zaś jest takie przetransponowanie zawartych w nich treści, aby współczesny widz nie odebrał obejrzanego przed chwilą przedstawienia jako dokumentu historyczno-literackiego epoki. Toteż wielkie dzieła prowokują wielkich i małych inscenizatorów do wykazania się odkrywczością i w miejsce klasycznego dramatu otrzymujemy co rusz nowe propozycje dramaturgiczne, aktorskie, scenograficzne, stanowiące próbę aktualnego odczytania tekstu. Takim dramatem prowokującym swą zawartością myślową i niesłychaną teatralnością są oczywiście Mickiewiczowskie "Dziady", o których inscenizację pokusił się w tym roku teatr już po raz pięćdziesiąty siódmy. Sięgnął po nie Stanisław Wyspiański, sięgnął Zelwerowicz, Solski, Schiller, Grotowski, Kreczmar, Skuszanka, Dejm
Tytuł oryginalny
Serial romantyczny
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas nr 23