- Było coś takiego we Lwowie, że nawet jeśli ktoś niedługo tam mieszkał, wszystko w nim było lwowskie, na całe życie. Tak też jest ze mną - mówi KRYSTYNA FELDMAN, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu.
Serce zostało we Lwowie, moim rodzinnym mieście. Potem, co prawda, wychowywałam się i mieszkałam w Krakowie, a do Lwowa wróciłam jako dorosła panna. Było coś takiego we Lwowie, że nawet jeśli ktoś niedługo tam mieszkał, wszystko w nim było lwowskie, na całe życie. Tak też jest ze mną. Ciekawe jest tam to, że... We Lwowie wszystko było ciekawe. Historia, szalone przywiązanie do tradycji, mieszanina narodowościowa: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Tatarzy. Wspaniała atmosfera lwowskiej codzienności: wesołość, otwartość, gościnność. Nie mówiąc o architekturze, która się zachowała. To miasto pulsowało. Nie wiem, jak żyje teraz. To tam, w Teatrze Miejskim, stawiałam swoje pierwsze kroki na scenie. Krótko to trwało, bo wkrótce wybuchła wojna, ale to była szkoła aktorska na całe życie. Najlepsze wakacje spędzam w... polskich górach. Kocham Tatry, Beskidy, w ogóle całe południe: Małopolskę, Podhale, Nowosądecczyznę.