Szczyt teatralny z jednej, a ograniczona pojemność gazety z drugiej strony sprawiły, że relacja z ostatniej premiery na Małej Scenie Teatru im. S. Jaracza jest nieco opóźniona. Na szczęście (choć w tym wypadku jest ono pół na pół") nie było do czego się spieszyć bowiem wbrew zapowiedziom, do sensacji nie doszło, I to ani do obyczajowej, ani do artystycznej. Na "Gorzkie łzy Petry von Kant" czekaliśmy z dużym zainteresowaniem Wiele się przedtem mówiło zarówno o autorze tej sztuki, jak i o niej samej. Przypomnijmy, że nieżyjący już Rainer Werner Fassbinder, znany przede wszystkim jako reżyser filmowy zasłynął jako jedna z najwybitniejszych postaci nowego kina zachodnioniemieckiego. Teatr był jego drugą pasją. Reżyserował, pisał sztuki. Ta, której wystawienia podjął się łódzki teatr, reklamowana była jako skandalizująca, śmiała obyczajowo. Duże zaciekawienie widzów spotęgowały zakulisowe ploteczki o erotyzmie, o odwadze inscenizatora
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Łódzki" nr 289