Szkoda, że wszystko to, co może przyciągnąć uwagę i ewentualnie poruszyć widza dzieje się w tym przedstawieniu jedynie na poziomie słów - o spektaklu "Sen o jesieni" w reż. Tomasza Hynka w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.
Cisza, której nie można dłużej znieść. Ciemno, smutno i jakoś tak samotnie. A może tylko nostalgicznie? Bardziej niż cisza dręczy wspomnienie, które ją przerywa. Powtarzane fragmenty, zatrzymane obrazy, urwane zdania. Strzępki dni. Nowe (lepsze?) życie zbudowane z wycinków wspomnień. Chwile, które trwają, chociaż dawno już przestały istnieć. Echa pamięci zawieszone między prawdą, snem, a marzeniem. Wszystko to tłoczy się w naszej głowie, kiedy oglądamy najnowsze przedstawienie Tomasza Hynka. Jednak tylko do momentu, w którym zdamy sobie sprawę, że to właściwie jedynie słowo zawładnęło naszymi emocjami. Krótkie dialogi i powracające frazy sprawiają, że widz początkowo daje się "wciągnąć" w historię rozgrywaną na scenie. Wyczekując kolejnych słów pozwala uwieść się przesłaniu zawartemu w tekście Jona Fosse. Być może nawet do tego stopnia, że poczuje się nim poruszony, osobiście dotknięty. Dlaczego więc po wyjściu z teatru