"Romeo i Julia" w reż. Marcina Ehrlicha w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.
Od lat powtarzam do znudzenia, że William Szekspir wielkim dramaturgiem był i nie ma potrzeby dopisywania mu tekstu. Niestety, bezskutecznie. Tym razem do "Romea i Julii", wystawionej ostatnio w gdańskiej Miniaturze reżyser Marcin Ehrlich dodał swoje piosenki. Mimo świetnej scenografii Ireneusza Salwy (podobają się zwłaszcza maski), dobrych scen pojedynków (choreografia Juliusz Stańda) - tę próbę zmierzenia się z Szekspirem należy uznać za wielce nieudaną. To klasyczny przykład jak zniechęcić młodzież do teatru. Nie przeszkadzało mi, że stary Capulet sepleni, ani że Parys zapomniał tekstu. Wybaczyłam urodziwemu Romeo, że smętnie snuje się po scenie, anemicznie szemrząc tekst (więcej życia miała urodziwa Julcia). Aktorzy starali się jak mogli. Może pozostanie w pamięci Jacek Gierczak jako Brat Wawrzyniec, czy Jacek Majok - Mercutio lub Piotr Kłudka - jako Tybalt? Może? Niestety, tragiczna historia Romea i Julii została opowiedziana, jak bajka