W tym tygodniu Sejm ma przegłosować poprawki Senatu do ustawy o działalności kulturalnej. Jeśli je przyjmie, a prezydent podpisze nowelizację, teatry, filharmonie, orkiestry i opery czeka kadrowa rewolucja - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Nowelizacja ustawy o działalności kulturalnej miała być małą konstytucją polskiej kultury, jednak po przejściu przez maszynkę sejmową z odważnych rozwiązań pozostało niewiele. Głównym punktem sporu była sprawa umów sezonowych dla artystów wykonawców (aktorów, śpiewaków, tancerzy, muzyków). Rząd proponował, aby zatrudniać ich na jeden do pięciu sezonów, co dawałoby dyrektorom instytucji większą swobodę w planowaniu repertuaru i budowaniu zespołów. Jednak związki zawodowe, przede wszystkim Związek Artystów Scen Polskich, były od początku przeciwko temu rozwiązaniu, argumentując, że pogorszy warunki socjalne artystów i ich pozycję wobec dyrektorów. Pod ich naciskiem Sejm na wniosek PiS wykreślił z projektu umowy, pozbawiając sensu pozostałe zmiany: kadencyjność dyrektorów czy wprowadzenie pojęcia sezonu artystycznego. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo, bowiem Senat z powrotem poluźnił gorset, w jakim tkwią instytucje public