"Eugeniusz Oniegin" w Operze Wrocławskiej. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
"Eugeniusza Oniegina" w Operze Wrocławskiej petersburski reżyser Yuri Alexandrov wystawił co prawda w ogródkowych obracanych dekoracjach a la Czechow - oczywiście z padającym śniegiem w scenie pojedynku - za to akcję postawił na głowie. Oglądając, trudno się tego domyślić, ale reżyserskie objaśnienia głoszą, że całość opowiedzianej przez Czajkowskiego na podstawie Puszkina historii jest jedynie snem Tatiany. Choć nie bardzo wiadomo, kiedy ten sen miałby się zaczynać, a kiedy kończyć. W tej wersji zatem Tatiana (w premierowej obsadzie obiecująca Magdalena Molendowska) jest wyrośniętym podlotkiem z warkoczem, w marynarskim ubranku lub nocnej koszuli, który towarzyszy wszystkim scenom, także pojedynkowi Oniegina z Leńskim, po którym Oniegin siedzi i przeżywa. Przeżywającą również Tatianę zabiera ze sceny dopiero jej przyszły mąż, by mogła ubrać się w różową suknię. Większości zachowań nie da się sensownie wytłumaczyć, co oczywiś