Przyznam się szczerze, iż nie należę do grona przesadnych zwolenników tego dramatu. I ośmielam się sądzić, że Felicja Kruszewska miała więcej szczęścia, niźli rzeczywistych zasług w osobliwej karierze swego "Snu". A o karierze można mówić, choć właśnie o osobliwej: 50 lat liczy utwór, miał do dziś zaledwie trzy premiery, ale wszystkie niezmiernie znaczące. Dwukrotnie sięgał po "Sen" Edmund Wierciński, dostrzegając w nim przede wszystkim pretekst do igraszek formalnych, senne majaki przetwarzając w surrealistyczne układy ruchowe (sam kreował bajkową postać Zielonego Pajaca); Stanisław Hebanowski wznawiając dramat Kruszewskiej w roku 1974 skoncentrował się z kolei na plastycznej wizyjności obrazów, z jakich materia tego snu jest utkana - sukces tej prezentacji dzielił też ze znakomitym reżyserem znakomity scenograf, Marian Kołodziej. Obecny inscenizator Jerzy Dobrowolski zdaje się podświadomie podzielać moją niewiarę w ponadczasową no
Tytuł oryginalny
Sen o niczym
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 92