Dwie mrówki o postawie wyprostowanej, w miarę wyprostowanej, to znaczy już tylko na dwóch łapach, czyli dłonie już wolne, te kości w rękawiczkach od urodzenia z trupiej skóry już mogą nerwowo miąć kapelusze, co się od zawsze ledwo kupy trzymają. Wielka mrówka Didi i mała mrówka Gogo, długi Didi i krótki Gogo, tyczka grochowa i blady kurdupel o cierpiących stopach. Dwie takie mrówki, nie do pomylenia, ale strach ten sam, dwa różne sposoby zagadywania strachu, lecz po dnie idzie jeden ciemny prąd, identyczna niepewność. Didi i Gogo, dwie byle jakie mrówki, byle jacy ludzie. Przyczłapali skądkolwiek, bez znaczenia skąd, byle jaką drogą, pod drzewo byle jakie. Kęs byle jakiej marchewki i byle jaka rzodkiew na deser. Niezłe to było, nawet smakowało, reszta na jutro, z byle jaką rzepą będzie jeszcze lepsze. Nażarci byle czym, byle jak czekają na byle co, doprawdy - na cokolwiek. Już nie na pewność, nawet nie na cień pewnośc
Tytuł oryginalny
Sen o dwóch zdaniach
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 31