Inspiracją "Sędziów" była galicyjska kronika sądowa; nic stąd jednak nie wynika dla inscenizacji przedstawionej na małej scenie Narodowego. Przestrzenią spektaklu nie jest karczma sprzed stu lat; jest nią imaginarium Stanisława Wyspiańskiego, w którym Jerzy Grzegorzewski od lat czuje się jak u siebie. Za plecami nieruchomego Samuela, wzdłuż ścian niebiesko malowanych podkrakowskich chat, kłębią się pary w tanecznym zapamiętaniu. Czy z "Wesela" właśnie przenika tu poczucie pozorności i groteskowości wszelkiego czynu? Wszak w scenie, która skończy się morderstwem, Natan z Urlopnikiem będą, wyrywając sobie rewolwer, galopować po scenie jak bawiące się dzieci. Zaś poprzedzani wyfraczonym kwartetem smyczkowym (!) groteskowi sędziowie z refrenem "sen, marzenie, granie, bajka" na ustach - zmienią się w kpinę nieomal surrealną. Nie ma drwiny natomiast w ataku Bożej bojaźni ogarniającym Natana (Krzysztof Globisz), gdy gwizdem zagłusza ostrzeżenia bra
Źródło:
Materiał nadesłany
"Polityka" nr 7