"Peleas i Melizanda" Claude'a Debussy'ego w reż. Katie Mitchell w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie, koprodukcja z Festival d'Aix-en-Provence. Pisze Dionizy Kurz na swoim blogu.
Naga kobieta na oszalałym, karym koniu stojącym dęba, nastrój niesamowitości, fantastyki, erotyki i grozy to skrótowy opis najbardziej znanego, malarskiego dzieła polskiego symbolizmu - Szału uniesień Władysława Podkowińskiego. Maeterlinck pisząc symboliczną tragedię Peleas i Melizanda także odrealnił świat swoich bohaterów. Ukazał w swoim dziele doznania ludzi podporządkowanych nieodgadnionej naturze. Claude Debussy dostosował się do tej atmosfery komponując muzykę do operował wersji tragedii używając wysublimowanego, oryginalnego brzmienia. Nastrój zbudował wirującą falą dźwięków, ale również umiejętnie dozując ciszę! Jakby tych ulotnych znaczeń, zmysłowych doznań, barw i brzmień było mało, to reżyserka opery, Angielka Katie Mitchell uwspółcześniła akcję i przeniosła ją do snu głównej bohaterki. Widzowie, którzy przeczytali przynajmniej początek programu (znakomite wydawnictwo) i wiedzieli o tym chwycie reżyserskim nie