"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Jacek Kopciński w Teatrze.
Kostrzewski nie zdekonstruował "Wesela", nie spastiszował go ani krytycznie nie przepisał, a jednak jego spektakl w sposób nadzwyczajny odpowiada na potrzeby współczesności. W premierowy wieczór Teatr Telewizji prawie trzystu tysiącom Polaków zafundował niespodziewanie wstrząs fantazmatyczny. W pierwszym kadrze tego telewizyjnego spektaklu patrzy na nas oko staroświeckiego obiektywu, jakbyśmy właśnie stanęli do zdjęcia. Pomysł świetny, bo "Wesele" jest zbiorowym portretem Polaków, choć dzisiaj użylibyśmy pewnie szybszego medium. Trzask - i trzysta nowych sztuk dramatycznych trafia w ręce selekcjonerów konkursu w Gdyni, prask - po sto dramatów czytają w Poznaniu i Wrocławiu. Czytają, czasem drukują, rzadziej wystawiają i szybko - niestety - zapominają. Aparat Wyspiańskiego działa wolniej, ale dokładniej, to w końcu sonda w polską duszę, a nie proste selfie wykonane smartfonem. Wybuchowa magnezja Wesela może jednak oślepić, dlatego z lęki