"Sen nocy letniej" się nie ziścił. Nowe przedstawienie Jerzego Grzegorzewskiego wystawione na dużej scenie Teatru Narodowego zaczyna się tak naprawdę dopiero po przerwie. Druga czterdziestominutowa część jest bardzo żywa i frapująca, ale co zrobić z pierwszą, obejmującą prawie cały tekst dramatu? Grzegorzewski stronił od Szekspira. Być może autor ten dawał zbyt mało pola synestezyjnej wyobraźni reżysera. Ale "Sen nocy letniej", czyż nie jest tekstem wymarzonym dla teatru Grzegorzewskiego? Zlewa się w nim jawa i sen, żywioł dramatyczny z komediowym, liryzm z twardą pospolitością, lekkość niefrasobliwej miłości i artystycznych uniesień z podłością i ciężkością regulacji prawnych i obyczajowych. Jest wreszcie "Sen..." traktatem o naturze teatru artystycznego rzemiosła, tym razem rozpisanym na głosy rzemieślników. Słowem, ten tekst powinien unieść teatralny wehikuł Grzegorzewskiego wysoko w powietrze. Tymczasem dzieje się tak dopiero po
Tytuł oryginalny
Sen bez śnienia
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 2