TO nie było przedstawienie teatralne. Jedni powiedzą, że to coś więcej niż teatr, inni przeciwnie: że mniej. Była to długa seria rozmaitych "sytuacji teatralnych", tak można by to nazwać: od czegoś, co wyglądało jak kabaret, ale nim nie było, poprzez wiejskie sceny zbiorowe w pełnym blasku reflektorów aż do zaimprowizowanych, bezpośrednich rozmów publiczności z aktorami. Te "sytuacje" pokazane zostały nie na jakiejś jednej scenie, lecz w różanych miejscach: w kilku salach redutowych Pałacu Kultury, gdzie ustawiono zgrzebne podesty, niskie ławki i zaaranżowano przestrzeń przy pomocy białego lub czarnego płótna. Były więc różne sceny, bo "sytuacje" były rozmaite. Publiczność prowadzili do tych miejsc aktorzy i tak podział na tych, co oglądają, i tych, co przedstawiają, znikł: wszyscy znajdowali się jakby wewnątrz komponowanych przez aktorów "sytuacji", wszyscy brali w nich udział. Bo nie o teatr tu chodziło, lecz o nas samych, o nasze
Tytuł oryginalny
Sen?
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 276