Koncert karnawałowy z udziałem prof. Lwa Starowicza w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Paweł Dybicz w Przegladzie.Paweł Dybicz
Ktoś, kto wpadł na pomysł, by na koncert walentynkowo-karnawałowy Opery Krakowskiej zaprosić prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza, zasługuje na nagrodę. Celne odpowiedzi i opowieści o miłości oraz osiąganiu nie tylko wokalnych szczytów znakomicie współgrały z popisami śpiewaków, a może nawet je przyćmiły. I nie dlatego, że Ewa Biegas, Iwona Socha, Bożena Zawiślak-Dolny, Tomasz Kuk, Andrzej Lampert i Przemysław Rezner byli w gorszej formie, ale po prostu rzadko się zdarza, by publiczność tak świetnie się bawiła i była w dobrym nastroju po słowach profesora. Początkowo wprowadziły ją w szampański nastrój (ten trunek podawano w przerwie) klasyczne hity muzyki operowej z "Madamy Butterfly" Pucciniego, "Rigoletta" Verdiego czy "Napoju miłosnego" Donizettiego, które przechodziły w te lżejsze, operetkowe, autorstwa Kalmana, Offenbacha czy Lehara, z "Marszem Radetzkiego" Straussa na finał. Gdy do tego doda się pokaz osiągnięć baletowych (z kankanem włą