WIĘKSZOŚĆ naszych współczesnych dramaturgów wychodzi z założenia, że jak już nawiązywać, kontynuować, czy polemizować to tylko godnie - na linii biegnącej od Mickiewicza poprzez Wyspiańskiego po Gombrowicza, wśród narodowych obsesji i nadwiślańskich kompleksów. Żeby jednak sięgać po brukowe romansidło, zabarwione na dodatek "nie bezpiecznymi związkami" oraz po grafomańskie wiersze - to zdarza się nieczęsto. Ale Tadeusz Różewicz zdążył już nas przyzwyczaić do tego, że tworzy "niekonwencjonalnie", że wydrwiwa i kpi sobie z tworzywa literackiego, z reguł dramatu, z teatru, z czytelnika i widza wreszcie. O jego twórczości dramaturgicznej krytyka napisała już tomy - "że technika collage'u, że psychologia snu, że ludzka termitiera, że destrukcje tradycyjnych reguł dramatu, że teatr czynności prozaicznych, że teatr niekonsekwencji i wiele jeszcze uczonych wywodów, o których żeby pisać, nie starczyłoby tutaj miejsca. Nie sposób także j
Tytuł oryginalny
Seks obłaskawiony
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 76