EN

26.10.2020, 08:32 Wersja do druku

Sekrety przodków, czyli Iwaszkiewicz odczytany inaczej

"Kamionna. Opowieści rodzinne"  Marty Sokołowskiej wg  Jarosława Iwaszkiewicza w reż.  Mateusza Bednarkiewicza w Teatrze im Fredry w Gnieźnie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.

fot. Dawid Stube / mat. teatru

Każdy z nas spytany o przodków jednym tchem wymieni rodziców i dziadków, ale podanie nazwiska panieńskiego babci może już niektórym sprawić kłopot. Zdecydowanie trudniej przypomnieć sobie imiona pradziadków, nie wspominając o ich nazwiskach rodowych, miejscach i datach urodzenia czy znanych lub niewyjaśnionych historiach z ich życia. Ten fakt stał się zapewne inspiracją dla znanej dramaturżki Marty Sokołowskiej, która napisała scenariusz oparty na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza „Młyn nad Kamionną”. Oryginalny utwór został wydany w 1950 roku, a jego akcja toczyła się dwa lata wcześniej.

Jeden z największych polskich pisarzy stworzył trzy opowiadania z młynem w tytule. Wszystkie trzy opisywały losy Polaków doświadczonych wojną i okupacją. Bohaterowie poszukiwali w nich wspólnego języka z Bogiem i sposobów naprawienia relacji między sobą. Marta Sokołowska w wywiadzie dla RDC powiedziała o swojej metodzie pracy twórczej jako konstruowaniu rzeczywistości równoległej i postaci, z których każda ma swoją historię, ambicje, marzenia. Na koniec w jej sztuce następuje brutalna weryfikacja wykreowanego świata i sprawdzenie, jak on działa.

Pewnie dlatego na scenie gnieźnieńskiego teatru pojawiają się zupełnie nowe, nieobecne u Iwaszkiewicza osoby, czyli syn bohaterów i ich wnuczek. Właśnie ten ostatni nie godzi się z zapominaniem, i próbuje zweryfikować, przemilczaną w rodzinie, historię dziadka i babci. W tym celu prowadzi, wraz z przyjaciółmi, prywatne śledztwo na temat prawdziwej historii opisanej przez Iwaszkiewicza.

Zrealizowane przez reżysera Mateusza Bednarkiewicza przedstawienie to prezent dla Pawła Dobka, aktora, który nawet nie musi przekonywać widza do szczerości poszukiwań granego przez siebie bohatera – Pawła właśnie. W jego interpretacji zło z lat powojennych zostaje wyjaśnione i nieco zrelatywizowane, bo dzisiejszej publiczności w teatrze niełatwo zrozumieć powody samobójczej śmierci jego babci Stefy. Dobek znakomicie radzi sobie z trudną rolą, w czym wielce pomaga mu – skonstruowana przez autorkę – wyrazista postać bohatera i zręcznie stworzona psychologiczna motywacja jego postępowania. Aktor umiejętnie i wiarygodnie wyjaśnia śmierć babki, a o mrocznych czasach opowiada z dzisiejszej perspektywy, jakże innej niż ta, jaką miał Jarosław Iwaszkiewicz w 1950 roku.

Nie każda z postaci przedstawienia została tak dogłębnie zanalizowana jak wnuczek, dlatego w tle widzimy świetnie nakręcone przez Katarzynę Minkowską multimedia, które czasami wnikliwiej niż tekst objaśniają meandry zachowań bohaterów. Takie czasy, że myślimy obrazami, a te umiejętnie wyświetla z kamery Michał Karczewski, grający wojennego męża Stefki – Andrzeja. Ów szwarccharakter zostaje jednak rozgrzeszony piękną sceną aktu miłosnego ze swą ponownie spotkaną żoną. Reżyser wyjaśnia uczucie łączące to wojenne małżeństwo za pomocą zręcznie zrealizowanej choreografii autorstwa Magdaleny Fejdasz. Okazuje się, że miłość Andrzeja i Stefy była czymś ważniejszym od zawarcia małżeństwa służącego początkowo jedynie uratowaniu życia ukrywającej się Żydówce. Postać stworzona przez Karczewskiego zapewne spodoba się młodej widowni, która –  tak jak grzebiący w przeszłości wnuczek – wcale nie będzie pewna, kto był jego prawdziwym dziadkiem. Czy skomplikowany charakterologicznie Andrzej, czy przystojny, choć niestety bezbarwny, obecnie jej poślubiony naczelnik stacji kolejowej, zagrany z wyczuciem przez Macieja Hanczewskiego?

W wymagającej dużych umiejętności aktorskich roli Stefy wystąpiła w Gnieźnie gościnnie Sylwia Boroń. Spokojne małżeństwo bohaterki zakłóciło pojawienie się Andrzeja. Odnalazł Stefę, a za swoje milczenie w kwestii ich małżeństwa i jej pochodzenia zażądał pieniędzy. Kobieta zabrała mężowi fundusze przeznaczone na budowę domu. To jednak niczego nie załatwiło, bo ciągle bała się, że wszystko i tak się wyda. Nie potrafiła sobie też poradzić z odżywającym uczuciem do Andrzeja. W emocjach dokonała wyboru: postanowiła się utopić. Aktorka zagrała zgodnie z zaleceniami autorki „osobę, która praktycznie uczestniczy czynnie w próbach, weryfikuje tekst w trakcie trwania prób, dopisuje, zmienia”. W ten sposób pokazała słabość bohaterki, która wcale nie chce się utopić, „bo od zawsze boi się wody”. Tę rolę dograła, znakomita w całym przedstawieniu, Joanna Żurawska, którą przemyślnie obsadzono w dwóch rolach – księdza i odbierającej sobie życie Stefy. Obie postaci przedstawiła bardzo wiarygodnie. Ksiądz w jej wykonaniu to prawdziwy, niegdysiejszy pleban – a takich już mało kto pamięta. Potrafił dogłębnie analizować grzechy i udzielać zbawiennej nauki. W interpretacji Joanny Żurawskiej był postacią, za którą możemy zatęsknić, aby przeżyć prawdziwe oczyszczenie podczas spowiedzi. Także odejście z tego świata Stefki jest majstersztykiem aktorskim Joanny Żurawskiej. Wstrząsająco oddała poczucie opuszczenia i samotności rozstającej się z życiem Stefy.

Skomplikowane losy rodziców wywołały traumę towarzyszącą przez cale życie synowi Stefanii. Świetnie zagrał to znakomity, jak zawsze, Roland Nowak. Godna podkreślenia jest także niezwykła rola Bogdana Ferenca, tworzącego tło przedstawienia. Wykreował on postać wszystkowiedzącego obywatela, który choć nieproszony, chętnie się tą wiedzą dzieli. To intrygująca postać, bardzo dobrze zagrana przez tego aktora.

KAMIONNA. OPOWIEŚCI RODZINNE są zupełnie nową historią, w której Marta Sokołowska posiłkuje się fabułą „Młyna nad Kamionną” Jarosława Iwaszkiewicza. Wszystko po to, aby pokazać, jakie były rzeczywiste powody decyzji bohaterów, i poddać ocenie słuszność ich wyborów. Autorka skonfrontowała swoje przemyślenia z oryginalnym tekstem opowiadania wielkiego pisarza. Powstała rzecz niezwykła, odkrywająca głębię duszy kobiecej i przemawiająca do dzisiejszego widza, który już nie pamięta okupacyjnej traumy, ale może pojąć rozterki zakochanych, zrozumiałe dla każdego bez względu na czasy w których przyszło mu żyć.

Tytuł oryginalny

Sekrety przodków, czyli Iwaszkiewicz odczytany inaczej

Źródło:

www.teatralna-warszawa.blogspot.com
Link do źródła