"Madame de Sade" Yukio Mishimy w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci.
Yukio Mishima w wersji Macieja Prusa jest teatrem prowokacji. Ostrzejszej, niż mogłoby się zdawać. Ciekawy moment wybrał Maciej Prus na realizację Madame de Sade" Yukio Mishimy. Dziś ten tekst, przez niektórych nadal postrzegany wręcz jako dramat tabu, idealnie nadaje się na urządzenie pokazu teatralnych przekroczeń. A już na pewno jeszcze niedawno nadawał się do tego jak rzadko który. Jednak dziwi właśnie to, że w czasie, gdy polski teatr wchodził w czas brutalistów i ochoczo brał na sztandary autorów weryfikujących na nowo seksualność, jej społeczny wymiar, tym tekstem nikt nie chciał się zajmować. Tak jakby japoński pisarz wydawał się niepewny, niesprawdzony. Rzeczywiście niewiele było tych prób zmierzenia się z nim. Na afiszach nie gościły także inne sztuki Mishimy. Jeśli już jakiesię pojawiały, wyglądało to jak spoglądanie na nieznany ląd. Choć z pamięci ostatnich lat nie da się wymazać trzech jednoaktówek wystawionych w