Natrętny dydaktyzm przykrył ludzki dramat - o "Zabawach na podwórku" w rez. Julii Wernio w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach pisze Agnieszka Kozłowska-Piasta z Nowej Siły Krytycznej.
Opowieść o gwałcie na nieletniej - "Zabawy na podwórku" Edny Mazya w reżyserii Julii Wernio - pierwsza premiera sezonu w Teatrze im. Żeromskiego - miała być - jak napisała reżyserka w "Gazecie Teatralnej" wydanej specjalnie z okazji premiery - odpowiedzią na szereg bolesnych i trudnych pytań. Pytań o naturę zła, instynkt i prawa stada, pułapki płci, potrzebę akceptacji. Zamiast tego mamy spektakl o ważnym społecznie temacie, który jednak nie zachwyca artystycznie, a co gorsza - nie wywołuje emocji. Mała scena teatru, zwana Pokojem Becketta. Ograniczona przestrzeń gry to małe, obskurne podwórko, na którym toczą się zabawy: Dvori huśta się, obok chłopcy grają w piłkę, piją piwo. Niewinna wymiana zdań staje się potężną manipulacją: zachwycona Asafem - jednym z chłopaków, 14-latka daje się zaprosić na wyprawę nad zbiornik wodny. Gdy chłopcy zamiast bawić się z nią, postanawiają zabawić się nią, na wszystko jest już za późno. Miejs