EN

14.03.2006 Wersja do druku

Seans szmerów

"Przestrzeń Shelley" w reż. Krzysztofa Rzączyńskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Życiu Warszawy.

Takie spektakle jak "Przestrzeń Shelley" w Teatrze Dramatycznym mogą się przyśnić w najgorszych snach. Udają wielką poezję, a są do bólu pretensjonalne. Ma być dziwnie. Bardzo dziwnie. Najdziwniej, jak się da. Scena zamknięta złożonym z wielu niewielkich szyb oknem. Takie okno można bardzo dziwnie oświetlić dziwnym czerwonym, na przykład, światłem. I żeby było jeszcze dziwniej, można na dziwnym oknie wyświetlać przedziwne grafiki. A już najdziwniejsza jest warstwa dźwiękowa przedstawienia w Teatrze Dramatycznym. Zewsząd otaczają nas dziwne dźwięki. Szmery, szumy, szelesty, odgłosy kroków na schodach raz bliższe, a za chwilę odległe. Szemrze "Przestrzeń Shelley" przez półtorej godziny, bo szmerem kompletnie niepotrzebnym wydaje się w tym spektaklu wszystko. Powieść "Ontologiczny dowód na moje istnienie" uznanej amerykańskiej pisarki Joyce Carol Oates jest być może nie do zlekceważenia w lekturze, jednak na scenie pozostaje z niej

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Seans szmerów

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 62

Autor:

Jacek Wakar

Data:

14.03.2006

Realizacje repertuarowe