"Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej w reż. Aleksandry Popławskiej w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński.
Teksty Masłowskiej są fajne, a ich wystawienia najczęściej PRZEFAJNOWANE. Nagle postaciom wyrastają brody z waty, włosy z gównolitu i wąsy pasujące do okularów. Byt określa świadomość, a wata określa wykonanie, i będzie to waciane, choćby zagrał Jacek Wojciechowski. Co było śmieszne, robi się poczciwe. Bo zabawny tekst wystawić Z PRZYMRUŻENIEM OKA to nawet nie jest masło maślane, co gdybym był studentką teatrologii, dałbym do tytułu recy - nie, to jest posłodzony cukier. Owszem, zaśmiałem się parę razy, ale to za sprawą źródła, MIMO tej inscenizacji. Patrycja Durska bardzo zadłużona u Romy Gąsiorowskiej z "Wojny polsko-ruskiej", the movie. Masłowska to jest dla mnie Pismo święte, a team w Ludowym nawet nie przeczuwa, jak boski tekst mają na warsztacie. Bo jak to jest, że czytając w autobusie, płaczę ze śmieszku, a w teatrze mam to w dupie? I dlaczego jeden "Paw królowej" w Starym naprawdę się udał? Może chodzi o to, że u Masłowsk