"Głupia mąka wariatów" na podstawie Brunona Schulza w reż. Wiesława Hołdysa w Teatrze Mumerus w Krakowie. Pisze Katarzyna Oczkowska w Teatraliach.
Zamiast ociekających perwersją uniesień fundowanych przez "Xięgę bałwochwalczą" dostajemy erotyzm najniższej rangi. W miejsce odrealnionej podróży po ulicach miasta ze "Sklepów cynamonowych" nędzna atrapa niespełnionych fantazji. Wreszcie pojawiają się reminiscencje z "Sanatorium pod klepsydrą" i coś zaczyna nam się zgadzać - śmierć. To ona wiedzie tu prym, zamiast Schulzowskiej dominy. Niestety - mamy tutaj do czynienia ze śmiercią dobrego smaku. I wcale nie w duchu postmodernistycznego zestawu śmierci najróżniejszych podmiotów, gdzie owy zgon zwiastuje jednocześnie narodziny zupełnie nowej, fantastycznej podmiotowości. W "Głupiej mące wariatów" śmierć wyobraźni jest dokładnie tym, co znaczy. Zeszła, zezgoniła, wyciągnęła kopyta. Doskonale, ale i uroczo subtelnie perwersyjny Schulz, bo to jego twórczością inspirowany jest spektakl, został tu potraktowany z równie perwersyjną, ale dosłownością. Tak jakby przez nieco zdezelowaną kalk�