Znakomity "Faust" Jana Klaty w praskim Divadle pod Palmovkou, oparty na arcydziele Goethego, został przeniesiony w pejzaż współczesnej popkultury. To ona oferuje dziś pokusy godne Mefistofelesa: fałszywe remedium na niespełnienie, upływ czasu, śmiertelność - pisze Jacek Cieślak w Teatrze.
Faust w dżinsach i w skórzanej kurtce założonej na nagie ciało z trudem mieści się w ustawionej pionowo trumnie, która zamyka perspektywę pustej sceny. Fakt, że z wysiłkiem upchnął się w drewnianym pudle, świadczy, że jest zdeterminowany: nie widzi sensu życia, zdecydował się na śmierć. Inspiracji obrazu można dopatrzyć się w okładce heavymetalowej płyty Death Magnetic Metalliki, skąd trumna promieniuje na cały świat, przyciąga, wciąga. Jak depresja, bo Faust jest przecież w depresji. Nie chce mu się żyć. Życie straciło dla niego sens. Prywatnie i publicznie "Faust" Goethego to już drugi spektakl Jana Klaty w Divadle pod Palmovkou w Pradze. Pierwszy, "Miarkę za miarkę" wg Szekspira, oglądaliśmy u nas rok temu, na gdańskim Festiwalu Szekspirowskim. Z perspektywy bardzo mocnego, także pod względem aktorskim, Fausta - Miarkę za miarę trzeba potraktować jako próbę zapoznania się z zespołem, tym bardziej że kilkoro aktorów w