"Arkadia" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim-Gazecie Wrocławskiej.
Ostatnią erupcję umiejętności Jerzego Schejbala, trwającą kilkanaście minut, teatrolodzy-sejsmolodzy odnotowali 5 kwietnia 1998 r. Wtedy aktor mógł zająć widzów swoją rolą w "Naszym człowieku". Następną szansę dostał dopiero w minioną sobotę od Krzysztofa Babickiego, który wyreżyserował na dużej scenie Teatru Polskiego "Arkadię" Toma Stopparda. Schejbal w roli naukowca Bernarda Nightingale'a, tropiącego szczegóły z życia Byrona wybuchnął jak przyczajony pod sceną wulkan. I rozbawił publiczność, która podczas pierwszej części drzemała. Niektórzy do drugiej części nie dotrzymali, wrócili do telewizyjnych obrazków, przy których nie trzeba myśleć. Może poza wrocławskim reżyserem, Andrzejem Makowieckim, który w przerwie szepnął mi: "schodzę do podziemia" i też zniknął. Sporo widzów, nieprzyzwyczajonych do uważnego słuchania, ziewała, bo aktorzy tylko gadali i gadali. Tak przez trzy godziny. Na dodatek akcja toczy się na przemia