Sceny z "Umarłej klasy" w reż. Krzysztofa Miklaszewskiego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Mirosław Poświatowski w Temi.
Gra z mistrzem zawsze bywa ryzykowna. Jednak bez tej gry ze znakami przeszłości sztuka nie istnieje. Sięgamy zatem do skrzyni ze starymi rekwizytami i próbujemy sprawdzić, czy coś mówią dzisiaj, próbujemy sprawić, by przemówiły współczesnym językiem. Z tej próby tarnowskie "Sceny z "Umarłej klasy" wychodzą obronną ręką - ale czy wychodzą z niej zwycięsko? Ogólny wydźwięk "Scen..." jest bardziej prześmiewczy, niż refleksyjny. Wada to, czy zaleta? No wreszcie, wreszcie coś, co zobaczyć naprawdę warto! I wreszcie aktorski zespół Tarnowskiego Teatru sposobność miał wypaść z kolein "warsztatu", aktorstwo w sobie na nowo odkryć, poszukać - sięgnąć ku niuansom milczenia, kędy cisza najpełniej przemawia, a człowiek (aktor) nagim i odartym z masek na scenie pozostaje. Owa pozbawiona rekwizytów - podpórek nagość miała szansę w "Scenach z "Umarłej klasy" zaistnieć - szkoda tylko, że Krzysztof Miklaszewski za bardzo poszedł we wrzaskowisko,