EN

29.11.2013 Wersja do druku

Sceny tęczowe i narodowe

Kultura staje się w Polsce polem światopoglądowej bitwy. Dlatego, że mamy dziś do czynienia z sytuacją, kiedy mniejszość usiłuje narzucić większości swój punkt widzenia i estetykę - pisze Mariusz Cieślik w Rzeczpospolitej.

Jeszcze miesiąc temu mało kto w Polsce wiedział o istnieniu tęczy na placu Zbawiciela i jej autorki Julity Wójcik, symulującego seks z krzyżem artysty Jacka Markiewicza czy reżysera Jana Klaty (a może nawet w ogóle Narodowego Starego Teatru w Krakowie). Dziś działalność tych współczesnych twórców stała się tematem debaty. Co w zasadzie wszystkich powinno cieszyć, bo dla tożsamości społeczeństw nie ma nic ważniejszego niż kultura. Oczywiście, trudno się radować z tego, że ktoś niszczy instalacje (tęcza) czy zrywa przedstawienia ("Do Damaszku" Klaty). Ale już demonstrowanie pod galerią (jak w przypadku Centrum Sztuki Współczesnej) czy nawet wygłaszanie opinii na sali teatralnej w Krakowie wydają się uprawnionymi formami krytyki. W końcu to my wszyscy jesteśmy sponsorami tych współczesnych artystów, bo dzieła, o których mowa, powstają za pieniądze publiczne bądź prezentowane są w miejscach utrzymywanych przez podatników. Wszystkie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sceny tęczowe i narodowe

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 278 online

Autor:

Mariusz Cieślik

Data:

29.11.2013

Wątki tematyczne