Pomysł Romualda Szejda wydawał się wyjątkowo czytelny - z jednej strony znany libertyn Crebillon-syn i jego "Noc i chwila", z drugiej wnikliwy obserwator swojej epoki Jules Renard i "Gry małżeńskie". Autorów dzieli co prawda ponad 150 lat, wyraźnie różne są też ich temperamenty-Crebillon bardziej fantazyjny, kreacyjny; Renard realistyczny, ale istnieje rzeczywiście pewna wspólna nić utworów. Ich bohaterowie koncentrują swoje myśli i działania wokół... łóżka. Z niego też uczynił reżyser główny obiekt na scenie, czyli od razu wiemy, o co chodzi. Jednak na Scenie Prezentacje oglądamy dwa, bardzo różne przedstawienia. Nie wiem, czy taki właśnie był zamysł reżysera, ale "Noc i chwila" pełna jest humoru, dynamiki i wyczuwalnego erotyzmu, zaś "Gry małżeńskie" jakby na przekór nazwie, zupełnie pozbawione gry, polotu, żartu i dystansu. Stało się tak przede wszystkim za sprawą aktorów. W pierwszej parze spektaklu poszli Maria Pakulnis i Bogusł
Tytuł oryginalny
Sceny łóżkowe z Francji
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpsopolita nr 80