Po prostu wbija w fotel w przedstawieniu "Noc Helvera". Aktorzyca - mówią o niej koledzy z nutką podziwu. Dodają też, że lepiej z nią nie zadzierać. Z ANNĄ ROKITĄ, aktorką Teatru Bagatela, rozmawia Marta Paluch.
Koledzy mówią o Tobie: aktorzyca. Podoba Ci się? - Chyba tak. Mówią też, że zwierzę z Ciebie. Sceniczne. - Lubię być na scenie. Czuję, że to, co robię nie jest do końca zaplanowane. Gram instynktownie. Zaczęłam od tego zwierzęcia nie bez powodu. Byłaś chyba najlepszym psem... pardon - suką, jaką widziałam na scenie. - A, widziałaś "Barbelo". To wymagało odwagi. Sceny kopulacji tych psów trwały strasznie długo i widziałam, że niektórzy widzowie czuli... ... Niesmak? - Trochę mieli dość. Nie miałam problemu, by to zagrać. Uwielbiam takie rzeczy. Zresztą od dzieciństwa miałam mnóstwo zwierząt i często je obserwowałam. Więc w "Barbelo" bawiłam się jak w przedszkolu. Mam nadzieję, że dzieci w przedszkolach aż tak dobrze się nie bawią... - No nie. (śmiech) Ale jednak dziecko się w pełni angażuje i zapomina, że ktoś patrzy. I ja jako ten pies zapominam, że przed sceną są widzowie. Nie myślę o nich. Nie wstydzisz się? - A