Gdyby podsumowywać teatralny rok 2005 w naszym regionie [zachodniopomorskie], rzec by można, że jest to rok sceny z widokiem "na może". Może (tj. potrafi) wiele, mogłaby więcej, ale z różnych przyczyn (np. finansowych) nie wszystko może. Wprawdzie bilans roczny bywa dla teatru mylący - inaczej się tu przecież, bo sezonowo, kształtuje repertuar - ale perspektywa roku skłania do refleksji - pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Teatry Najburzliwiej było w Koszalinie - i tu mógłbym dopisać: jak już się zdążyliśmy przyzwyczaić. Po burzach z poprzednich lat (odejście - wymuszone - dyrekcji Kułagowski-Semotiuk) miała miejsce kolejna: w dość przykrych okolicznościach rozpadł się (trochę z konieczności zlepiony) duet Radziwonowicz-Żentara. Taka niestabilną nerwowa sytuacja mogła bardzo źle wpłynąć na teatr. I wpływała. Ale Bałtycki Teatr Dramatyczny - może już i oswojony z tą formą pracy - jakoś sobie daje radę i pod nową dyrekcją - powstałą niemal w biegu - wszedł w sezon szybko i z pomysłami. Duet Radziwonowicz-Najmoła ma ambicje, pojawili się w zespole nowi, młodzi, są też szansę na remont, a w zasadzie pełną przebudowę BTD, co naprawdę było już konieczne. W Szczecinie burz personalnych nie mamy. Wprawdzie w Operze na Zamku zmiana dyrekcji nastąpiła w dość gwałtownej zimowej aurze (jeszcze pod koniec 2004 r: po Warcisławie Kuncu rząd dusz i finansó