- Na sali prób jest mi bardzo trudno otworzyć się do końca, odnaleźć postać w sobie. A gdy wchodzę na scenę, postać przychodzi do mnie sama. Scena mi podpowiada, kim mam być, kieruje mną. Daje mi dodatkową siłę - mówi BEATA GIZA, solistka Bałtyckiego Teatru Tańca, przed premierą spektaklu "Chopinart+" w Operze Bałtyckiej.
Z Beatą Gizą [na zdjęciu z Emilem Wesołowskim, po otrzymaniu Teatralnej Nagrody Muzycznej im. Jana Kiepury], tancerką Bałtyckiego Teatru Tańca, rozmawia Gabriela Pewińska: Mówi się, że w zawodzie tancerza najtrudniejsze jest... opowiedzieć o tańcu. - To prawda. Gdybym tak mogła na pani pytania odpowiadać ruchem... Ta trudność może wynika z tego, że w sztuce, którą uprawiam, głos nie istnieje, nie ma znaczenia, nie używamy go. Mówimy tańcząc. Ale żeby wyrazić postać na scenie, my - tancerze - musimy też być po trosze aktorami. I ja, bywa, tworzę rolę, podglądając... aktorów. Kogo na przykład? Ma Pani swojego mistrza? - Zawsze podziwiałam Krystynę Jandę. Ale przyglądam się też wielkiej sławy tancerkom, na przykład Alinie Cojocaru - solistce Covent Garden. Postać, którą kreuje Pani w "Chopinart+"... - To kobieta, którą szarpią emocje. Przez mężczyznę. On traktuje ją okropnie, a ona jest szaleńczo w nim zakochana.