Małego podwarszawskiego Brwinowa, w którym urodzili się moi rodzice, nie można porównywać z proustowskim Illiers-Combray z powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”, do którego na Wielkanoc mały Marcel przyjeżdżał z rodzicami pociągiem, a w którym wiodła swoje półrealne życie ciocia Leonia – ta od niedzielnej magdalenki zamoczonej w wywarze z kwiatu lipowego. Pisze Waldemar Matuszewski.
A jednak i inne małe miasta mają swoją własną, jakże wyrazistą, topografię, która dzieli lokalny kosmos na dokładnie wytyczone strony - z ich odrębnymi zapachami i smakami. Jak pamiętamy w powieściowym Combray (i rzeczywistym Illiers) były to – pachnąca kwitnącymi głogami z żywopłotu pana Swanna strona Méséglise i ta druga, tajemnicza strona dłuższego spaceru wzdłuż cicho szemrzącej swoje skryte opowieści rzeki Vivonne, strona o zapachu rzeki, strona Guermantes.
Dzisiejsze miasteczko Brwinów, które od ponad 160 lat przecina linia Kolei Wiedeńskiej, ma także swoje dwie odrębne strony: stronę, po której nocami niesie się zapach pieczonego na dzień następny pieczywa piekarni pana Antoniaka i stronę cukierni pani Jarzynowej, z której z kolei niosą się intensywne słodkie aromaty - którym tak samo trudno się oprzeć jak zapachowi gorącego chleba.
Przedwojenny Brwinów, ten w którym urodzili się tutaj moi rodzice, a w którym osadził akcję swojego opowiadania „Donna Kamelia” także w Brwinowie urodzony i zakochany Stanisław Kowalewski, był w swojej ówczesnej topografii bliższy krainie dzieciństwa Marcela Prousta. Autor „Donny Kamelii” tak utrwalił mapę odgłosów, „zapachów i smaków” swojego rodzinnego miasteczka:
Bywały wieczory, kiedy między przelotem dalekobieżnego i podmiejskiego pociągu, stację ogarniało uspokojenie. Jeśli to było w maju lub początku czerwca — spośród zarośli dobiegały trele słowików. Gdzieś z oddali, od mokradeł niósł się chóralny śpiew żab. Od ogrodów płynął słodki, odurzający zapach bzów i mieszał się z gorzkawym czadem kolejowym. Kiedy pora bzów mijała, przychodziła pora akacji, jaśminów, wreszcie lip. Różne rodzaje sielskich aromatów docierały do peronu. Przyprawa kolejowego czadu nie stanowiła przeszkody. Bo woń kolei to woń podróży i niepokoju.
Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze, które postanowiło wpisać się w całkiem bogatą tradycję teatralną Brwinowa, wystawiło „Donnę Kamelię” (jako monodram Jacka Zienkiewicza) i ciągle zachowuje ją w swoim repertuarze, bo tekst wcale się nie starzeje a tylko nabiera mocy wraz z nabierającym dojrzałości aktorem. Brwinowskie stowarzyszenie, nawiązujące w swojej nazwie do metody pedagogicznej wielkiego Tadeusza Łomnickiego, szerzy w swoim mieście zamiłowanie do teatru także zapraszając do swojego miasta spektakle dla najmłodszych widzów. Tak powstała trzy lata temu Scena Letnia dla Dzieci im. Jadwigi Warnkówny. (Patronka Sceny to patriotka i pedagog pochodząca z Wielkopolski, jeszcze z czasów zaborów, autorka podręczników szkolnych, powieści, powiastek i piosenek dla dzieci, osiadła w Brwinowie i spoczywająca na tutejszym cmentarzu).
Stowarzyszenie Teatr Na Pustej Podłodze, spotykając się z ogromną życzliwością i pomocą ze strony Urzędu Gminy Brwinów, postanowiło zagospodarować teatrem dla najmłodszych wszystkie wakacyjne niedziele. Wybór padł na teatr lalkowy – trochę eksperymentalnie, ale – jak pokazuje czas - celnie. Z braku sali widowiskowej w mieście zmodernizowane niedawno targowisko miejskie, położone w samym sercu miasta (po stronie piekarni…), okazało się najdogodniejsze dla prezentowania zapraszanych spektakli.
Od trzech już lat letnią porą zjeżdżają do Brwinowa: Teatr NEMNO Henryka i Dagmary Hryniewickich z Rzeszowa, Teatr Akademia Wyobraźni Pawła Pawlika z Lądka-Zdroju, Teatr Lalkowy Marka Żyły z Rybnika. Do nich dołączyły z czasem zespoły: Teatr Barnaby Marcina Marca z Gdańska, Teatr Uszyty Katarzyny i Andrzeja Kopczyków z Krakowa, Teatr Form Wielu braci Łukasza i Przemysława Jarzyńskich z Płocka, Teatryle Marioli i Marcina Ryl-Krystianowskich z Poznania, Cichy Teatr Tobiasza Cichońskiego z Karpacza, Wędrowny Teatr Lalek Małe Mi Sławy Tarkowskiej z Łodzi, Teatr Malutki Małgorzaty Wolańskiej z Łodzi. Konsultantem Stowarzyszenia Teatr Na Pustej Podłodze do spraw doboru repertuaru jest znakomity lalkarz Henryk Hryniewicki.
Z przeglądu spektakli lalkowych zrobiła sie akademia teatru lalkowego dla najmłodszych, bo każdy zespół prowadzi zaraz po przedstawieniu warsztaty edukacyjne – wtajemniczenie w konstrukcje i animację lalkową. Formuła plenerowej sceny jarmarcznej sprzyja nawiązaniu bezpośredniego kontaktu z młodą widownią. Artyści podkreślają, że brwinowskie dzieci po obejrzeniu 26 przedstawień lalkowych podczas trzech edycji Sceny Letniej są już stałą, wyrobioną widownią, że to fenomen w skali kraju. Skończyły się już letnie spektakle, z teatralnych spotkań zostanie (tylko?) zapach i smak…
Kiedy artyści-lalkarze przyjeżdżają do Brwinowa jest czas czereśni oraz jagodzianek z obleganej przez klientelę (także tę warszawską) cukierni pani Jarzynowej. Te bułeczki ze słodkiego ciasta nadziewane są dużą ilością jagód, tak dużą, że rozpływają się w ustach. W garderobie Sceny Letniej, zaimprowizowanej w budyneczku administracyjnym targowiska miejskiego, jagodzianki (i czereśnie!) zawsze czekają na gości. Wracając z podróży do Combray zachowujemy smak magdalenki zamoczonej w wywarze z kwiatów lipy, ze Sceny Letniej w Brwinowie artyści wracają ze smakiem jagodzianki.