Piątkowe przedstawienie "Ca Ira" nie pozostawiło nikogo obojętnym - świadczyły o tym zażarte dyskusje widzów wychodzących z terenów targowych.
Po zejściu ze sceny Roger Waters unikał spotkań z widzami. Okazało się, że chciał jak najwięcej czasu poświęcić artystom, którzy wcielili w życie ambitny zamysł stworzenia wielkiego widowiska na podstawie jego opery. Pół godziny po premierze udało nam się namówić go na wypowiedź, gdy w hali pod "iglicą" rozdawał autografy chórzystom z London Community Gospel Choir. Byli znakomici - Tak, mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem i usłyszałem - odpowiedział na pytanie o pierwsze wrażenia - Wszyscy wykonali nadzwyczajną, wielką pracę nad tym przedstawieniem. Wielkie wrażenie zrobili na mnie między innymi soliści, ale nie chciałbym wyróżniać ich z nazwisk, bo wszyscy byli znakomici - mówił Roger Waters, który zaskoczył publiczność - nikt nie przypuszczał, że podziękowania dla Marka Szpendowskiego i Janusza Józefowicza a także dedykację dla ludzi działających na rzecz wolnośc