Antoni Marianowicz i Janusz Minkiewicz - Madame Sans-Gene, według Victoriene Sardou i Emila Moreau, reżyseria Jerzy Gruza, scenografia Marek Lewandowski, muzyka Stefan Kisilewski, choreografia Bogdan Jędrzejczak, Teatr Syrena
Madame Sans-Gene i Napoleon. Ta sceniczna bajka nie schodzi z afisza od paryskiej prapremiery w 1893 roku. Nic dziwnego. Skrojona po mistrzowsku komedia zawsze może liczyć na względy widza. Teatr zna tę oczywistą prawdę i zawsze powierzał "Sans-Gene" świetnym realizatorom, o czym świadczą choćby sceniczne dzieje tej sztuki w Polsce. U Pawlikowskiego, w Krakowie ubiegłego stulecia, tytułową rolę grała Honorata Leszczyńska, w Polskim w Warszawie Przybyłko-Potocka, a nieco później Eichlerówna. Mieliśmy też powojenną Sans-Gene na Litewskiej, niezapomnianą Hankę Bielicką u boku Napoleona-Brusikiewicza. A dziś mamy Korsakównę z Brusikiweiczem, świetny duet w znakomitym chórze aktorskim tejże "Syreny". Tak, tak. Zaczynam od komplementów. Należą się zespołowi i dyr. Fillerowi, co z takim uporem walczy o teatr popularny, o teatr muzyczny, respektujący prawidła literackiego smaku i artystycznego rzemiosła. Komedię Marianowicza-Minkiewicza wysnutą z Sa