"Samson i Dalila" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Chyba dobrze robi spektaklom reżyserowanym przez Michała Znanieckiego pewne ograniczanie ich z góry - nie ma w nich wtedy pomysłów zbyt odbiegających i zaciemniających treść, a czasem i ciekawie się zdarzy. W rzadko w ostatnich czasach wystawianym na naszych scenach "Samsonie i Dalili" Camille'a Saint-Saensa w Operze Wrocławskiej reżyser wyjątkowo współpracował z realizatorami włoskimi w dziedzinie scenografii (Tiziano Santi), kostiumów (Isabelle Comte) i choreografii (Aline Nari). W dość prostej scenerii, w pseudomarmurowych ścianach i wśród Filistynek z dziwnymi kulami na głowach a la kosmici, rozgrywa się dramat Samsona (znakomity Antonello Palombi o potężnym głosie i posturze, co w tej roli nie przeszkadza) rozdartego między pragnieniem wyzwolenia rodakówa zmysłowym zniewoleniem przez przewrotną Dalilę (dramatyczna Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak), wspieraną przez Arcykapłana (dostojny Mariusz Godlewski). Jest jeden moment, który może szokować - s