W sobotę Michał Bajor, odkrycie Festiwalu Piosenki Radzieckiej w 1973 r., zaśpiewał (a potem nawet bisował) "Siemionowną". To za ten utwór zdobył IV nagrodę przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej. - Tu rozpoczęła się moja kariera. Gdyby nie Zielona Góra, nie pojechałbym do Sopotu, nie zagrałbym u Agnieszki Holland - wyliczał plusy starego festiwalu. Po nim rosyjskie piosenki zaśpiewali artyści Studia Buffo. Kiedy na scenę weszła Natasza Urbańska, cały amfiteatr śpiewał z nią "Biełyje rozy" - po Festiwalu Piosenki Rosyjskiej pisze Maja Sałwacka w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.
Festiwal Piosenki Rosyjskiej już za nami. Amfiteatr nie pękał w szwach, ale ci, którzy przyszli, bawili się wyśmienicie. Piątkowy konkurs rozpoczął się nowym sygnałem festiwalu, który skomponował dyrygent orkiestry Aleksander Maliszewski. Potem zabrzmiały fragmenty rosyjskich szlagierów - od "Kalinki" do "Pust wsiegda budiet sonce" - i na scenę weszli konferansjerzy. Marię Szabłowską i Krzysztofa Szewczyka przed kwadransem można było zobaczyć na szklanym ekranie w Wideotece Dorosłego Człowieka. Szewczyk (ubrany w elegancki garnitur i fioletowy krawat) komplementował radnych Zielonej Góry, którzy zdecydowali o reaktywacji festiwalu. - To szansa dla miasta, bo czymże by było San Remo albo Sopot bez festiwalu? To właśnie ten konkurs w Zielonej Górze był kiedyś dla wielu piosenkarzy przepustką do kariery - tłumaczył. Amfiteatr nie pękał w szwach. Ale trzeba przyznać, że publiczność w nadkomplecie przyszła tutaj ostatnio tylko na prezentacje z