Charlie jest królikiem doświadczalnym - albo raczej myszą, tytułowym Algernonem, którego losy są paralelne do jego własnych - o "Kwiatach dla Algernona" w reż. Rafała Sisickiego pisze Katarzyna Zielińska z Nowej siły krytycznej.
Charlie (Tomasz Błasiak, na zdjęciu) wita nas ryczącym śmiechem przygłupa. Siedzi przy stole i opowiada o testach psychologicznych, jakim poddają go ambitni uczeni. Znajomi na widowni śmieją się, widząc aktora wcielającego się w tak niezgrabną postać. Przykurczony, zgarbiony, głowa wciśnięta w ramiona, wykręcone jak u małpy palce, urywane ruchy, którym, podobnie jak umysłowi Charliego, brakuje elastyczności, no i ten charakterystyczny, nagły śmiech. Męczące to towarzystwo. Trochę śmieszne, oczywiście, ale przede wszystkim trudne do zniesienia. Nadekspresywność Charliego, gwałtowne, nie znające umiaru zmiany wyrazu twarzy - od wyszczerzania się do straszliwego zdumienia - a przede wszystkim opowieści mężczyzny, z których wynika, że jest on pośmiewiskiem dla wszystkich swoich "przyjaciół", tylko nie zdaje sobie z tego sprawy - wszystko to budzi zmęczenie i zniechęcenie, ma się ochotę wyjść z sali. Zwłaszcza, że od początku do końca j