"Ten tekst jest świetnym materiałem do pracy w teatrze. Pokazuje osobę dotkniętą tragedią. Opowiada też o miłości - tak wielkiej, że aż trudnej do zrozumienia. Teatr żywi się niezwykłymi zdarzeniami, emocjami, dramatami" - z Ireną Rybicką, wykonawczynią roli Walentiny Apanasiewicz w spektaklu "Walentina. The Last Human Dog" Wrocławskiego Teatru Współczesnego, rozmawia Henryk Mazurkiewicz w serwisie Teatr dla Was.
- Czy pamięta Pani pierwsze swoje myśli i uczucia, związane z wydarzeniami 26 kwietnia 1986 roku? - O wybuchu reaktora w Czarnobylu dowiedzieliśmy się dopiero kilka dni później. Nie jestem pewna, ale chyba pierwszego maja. To Szwecja wykryła chmurę radioaktywną i zaalarmowała świat. Miałam dwoje małych dzieci - miały wtedy prawie dwa lata. Nie byłam tą wiadomością jakoś specjalnie przerażona. Wydawało mi się, że to jest daleko, więc nie jesteśmy bezpośrednio zagrożeni. Poszliśmy do przychodni, gdzie podano dzieciom płyn Lugola. Potem mówiono, że był to zabieg psychologiczny mający na celu uspokojenie ludzi, żeby nie było paniki. - Czy katastrofa w Czarnobylu przed "Walentiną" i po tym spektaklu jest dla Pani tą samą katastrofą? - Praca nad "Walentiną" przybliżyła mi losy ludzi bezpośrednio dotkniętych katastrofą. Od czasu wybuchu w Czarnobylu boję się elektrowni atomowych. Mówią, że ta w Czarnobylu była zbudowana źle, w poś