"Mewa" w reż. Krystiana Lupy z Teatru Aleksandryjskiego z Sankt Petersburga na I Festiwalu Krystiana Lupy w Warszawie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Lupa uzmysławia nam, że choć sztuki Czechowa rozgrywają się na wsi, ich tematem jest klęska, którą bohaterowie ponieśli lub poniosą w mieście. Kiedy Krystian Lupa z rosyjskim zespołem przyjmował brawa na scenie Teatru Narodowego, wyglądał niczym Woland ze świtą w "Mistrzu i Małgorzacie" ze swojej wcześniejszej inscenizacji. Jakby chciał powiedzieć, że robiony po bożemu teatr nie wystarcza, by uporządkować świat - trzeba poznać siły ciemności. Na początku tonacja spektaklu nie była jednak tak mroczna jak w "Zaratustrze", przypominała raczej adaptacje Bernharda z Dramatycznego. Petersburscy aktorzy grali, nie komplikując rysunku postaci. Tyle tylko, że im bardziej stawały się realistyczne, tym bardziej były przegrane. Niepokój wywoływał gigantyczny zardzewiały bojler w pofabrycznej ruinie zaproponowany w spektaklu młodego reżysera Treplewa zamiast czechowowskiej rodzajowości z samowarem w roli głównej. Sielski pejzaż jeziora został wypa