Porozmawiajmy o samotności. To w pełni naturalne odczucie, bo gdy stoisz czy siedzisz na premierze, gdzieś z boku, i patrzysz na scenę, na której pracowałeś przez kilka tygodni czy miesięcy, i wiesz, że już nie możesz aktorom pomóc, to masz poczucie osamotnienia. Ale także świadomość, że to wszystko już się jakoś od ciebie oddala - pisze Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Nawet jeśli zauważysz jakieś błędy, zobaczysz, że na premierze im za wolno czy za szybko idzie, bo na początku zawsze trudno trafić w rytm - to i tak wiesz, że nic tu już nie poprawisz. Bo teraz wchodzi inny, ważny mechanizm: wzajemnego docierania się: aktorów i publiczności. Aktorzy muszą więc grać jak najczęściej, a publiczność wyznaczy im w swoim odbiorze ten właściwy rytm. Możesz więc tylko patrzeć z boku i cieszyć się z tego, jeśli im się uda! Jest też inna samotność, która łączy się z sukcesem. To jest samotność, którą odbiorcy zapewniają twórcy. Bo sukces odgradza artystę od ludzi. W jak najlepszej wierze, tak otaczają twórcę kokonem lepszych możliwości, uwielbienia, wyższego standardu, tak cię opakują i tak cię będą wozić. Jeśli się na to zgodzisz albo tego nie zauważysz, to ani się zorientujesz, a już oglądasz świat "zza szyby". Niby jest ci wygodniej, ale jesteś coraz bardziej samotny. Bo ludzie i świat są g