"Starucha" w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Ochoty w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
"Starucha", fenomenalne, najważniejsze od lat przedstawienie Igora Gorzkowskiego, podsumowuje jego dotychczasową teatralną drogę. Zawsze trochę na uboczu, nie podążając za jakimikolwiek scenicznymi modami, latami udoskonalał swój styl, całkiem osobny. Wbrew wykrzykiwanym wymaganiom, że dziś wypada robić teatr postdramatyczny czy zaangażowany, podążał własną ścieżką. Pisał scenariusze, dokonywał adaptacji prozy, i to biorąc się za autorów z zupełnie przeciwległych biegunów: od fragmentów Prousta do Walsera, przez Piele-wina, aż do Huntera Thompsona, a ostatnio Iwaszkiewicza. Niezależnie od literackiego tworzywa klamrą, która spina spektakle Gorzkowskiego, wydaje się tożsamość jednostki albo zbiorowości zagubionej w meandrach własnej duchowej egzystencji, prawidłach epoki. Nieważne, czy akurat mowa o artyście, czy szarym przeciętniaku. Gorzkowski najzwyklejsze zdarzenie z życia everymana potrafi postawić na równi z zagadką skomplikowan