EN

9.02.1997 Wersja do druku

Samotność Elektry

"Elektra" Sofoklesa w stołecznym Teatrze Dramatycznym jest przedstawieniem wstrząsającym, nieprzyjemnym, mrocznym. Wychodzimy z niego boleśnie udręczeni tym, że dane nam będzie teraz żyć ze świadomością tragedii, która przed chwilą rozegrała się na naszych oczach w świetle reflektorów scenicznych. A przecież codziennie, w zaciszu domowym, gładko przełykamy kolację, zerkając beznamiętnie na telewizyjne Wiadomości, które epatują nas śmiertelną dawką najświeższych okrucieństw współczesnego świata. Paradoksalnie, za sprawą "Elektry" Krzysztofa {#os#8022}Warlikowskiego{/#}, prawda iluzji teatralnej okazuje się sugestywniejsza od prawdy konkretnego czasu premiery. Wtedy gdy powszechnie narzeka się na spadek autorytetu teatru, w Dramatycznym przeżywamy katharsis. Przyzwyczailiśmy się do tego, że w Polsce inscenizacje tragedii antycznych bywały komentarzem do aktualnej rzeczywistości, przeważnie politycznej (patrz - {#re#9383}"Antygona"{/#} Wajdy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Wiadomości Kulturalne nr 5

Autor:

Jerzy Jasiński

Data:

09.02.1997

Realizacje repertuarowe