Cały czas, kiedy patrzyłem na "Samotność", chodziło mi po głowie te parę zdań Stendhala: "Obiad był nietęgi, a rozmowa niecierpliwiąca. To spis rzeczy lichej książki, myślał Julian. Poruszają zuchwale najwyższe przedmioty, ale po trzech minutach człowiek pyta sam siebie, co większe: emfaza czy jego nieuctwo?" I czegóż nie ma w tej sztuce Słomczyńskiego? Polscy marynarze zatrzymani na Taiwanie i ogonki w kraju, trzy zdania o imperializmie i trzy frazesy o AK, gadka o starych żonach i o młodych kochankach, zły sekretarz organizacji partyjnej i szlachetny zmęczony Polak, wzruszająca dziewczyna z polskich pól i łąk i trzy dziwki taiwańskie, surowy kapitan, który jest wyniosły, ale wierny swojej załodze i syn oficera zawodowego, były akowiec, bez sensu więziony i bez sensu prześladowany, który w czasie niewoli taiwańskiej wstępuje do partii. I to wszystko polane jest złym tłuszczem ociekającym kaznodziejstwem patriotyczno-sentymentaln
Tytuł oryginalny
Samotność czyli powrót szmiry
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 28