"Wszystko jutro" - siła obrazu, rytmu i światła.
Pusta, czarna przestrzeń. Spod sceny wyjeżdża ogromny stół. Przy jego końcu gromadzi się pięć postaci. W filmie "Theorema" Pasoliniego, który zainspirował Mikołaja Mikołajczyka, była to rodzina. Reżyser potraktował tę grupę ludzi umownie, jako rodzaj pewnej wspólnoty, żyjącej razem, ale właściwie obok siebie. Każdy skrywa to, co własne, osobiste, pod maską przyjętych reguł. Wyzwolenie z konwencji przyniesie każdemu pojawienie się Gościa, a po jego odejściu powrót do tych samych reguł życia we wspólnocie okaże się już niemożliwy. Wszystkich przysypie piach. Przedstawienie Mikołajczyka to rzecz o samotności i cierpieniu. Jego postaci są jak marionetki, lalki wybawione. Ten przymiotnik nie ma nic wspólnego z wybawieniem-zbawieniem. Oznacza zużycie. Ktoś się nimi (także oni sami sobą) już wybawił. Żyją życiem pozornym, wpisanym w schemat przestrzeni, którą dla siebie odnajdują, i schemat rytmu, w którym się poruszają. Kwint